Oczy anioła.

Oczy anioła.

sobota, 20 grudnia 2014

Chwilowe zawieszenie bloga.

Dzień dobry wieczór. 
Chwilowo zawieszam mojego bloga, ponieważ nie mam jak pisać kolejnych rozdziałów. Tak jak pisałam wczesniej zepsuł mi sie laptop, a na telefonie trudno jest napisać rozdział. Myśle, że po nowym roku powinnam mieć już na czym pisać. Wynagrodzę wam to jakoś... Jeżeli macie propozycje to piszcie. :) 
Dziękuje, za uwagę i żegnam Was. 

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 19

Z góry przepraszam, ze rozdział będzie "inaczej" pisany, może sie również okazać za krótki, niestety złośliwość rzeczy martwych. Nie mogę pisać rozdziału na komputerze - dlatego piszę na telefonie. Nie wiem jak to wyjdzie, więc jeszcze raz przepraszam za niedogodności. 
------------------------------------------------
          Możliwość zemsty? Czy pułapka?
Kolejny szary dzień. Siedzę w stołówce z Clary. Nadal myśle o tamtym dniu. Niby minęły dwa tygodnie. Ale ja to pamietam jakby wydarzyło sie przed sekunda. Nigdy nie wybaczę mu tego. Zemszczę sie na Ashtonie King'u. Nie będę czekać na dzień sądu. Sama sie z nim rozprawię. Uśmiechnęłam sie pod nosem. 
- Alex? - powiedziała Clary. 
- Wszystko w porządku. - powiedziałam lodowatym tonem. Ostatnio tylko na taki było mnie stać. 
- Chodź. Pójdziemy do pokoju. Położysz sie i odpoczniesz. 
- Nie. Pójdę sama. 
- Ale... 
Popatrzyłam na nią wzrokiem godnym królowej lodu. 
- No dobrze. Idź. 
Przeszłam przez cała stołówkę i wyszłam na szary korytarz. Minęłam kilka osób, ale nie patrzyli sie na mnie. Omijali mnie szerokim łukiem. Weszłam do windy i kliknęłam przycisk. Po kilku minutach byłam na swoim pietrze. Weszłam do pokoju i położyłam sie na łożku. 
Telefon był w szufladce tak jak zwykle. Teraz miałam 3 nieodebrane wiadomości. 
Pierwsza była od Cole'a. Napisał "Spotkasz sie ze mną? Proszę! Tęsknie." Bez zastanowienia odpisałam "Nie. Nie licz na to, ze spotkam się z Tobą po tym co zrobiliście Caroline!"
Następna wiadomość była od Luke. Brzmiała następująco "Spotkajmy się proszę! Chciałbym z Tobą porozmawiać." Nie mam zamiaru mu odpisywać. 
Ostatnia wiadomość była od... Arii. Napisała "Alex... Przyjdź do mnie. Faszerują mnie lekami uspokajacymi. Myślą, ze to mi pomoże. Ale tak nie jest. Tylko ty mi pomożesz!". Nie zwlekając ani chwili dłużej pobiegłam w stronę windy i po minucie byłam na piętrze gdzie był pokój Arii. 
Zapukałam do drzwi, ale nikt nie otwierał wiec weszłam. 
Pierwsze co przykuło moj widok to lina. Bardzo gruba lina. Potem zauważyłam Arię na łożku. 
- Ymm, hej? - powiedziałam. 
Podniosła wzrok. Popatrzyła mi prosto w oczy. Widziałam w nich ból. Podbiegłam do niej i przytuliłam ja jak najmocniej. Obydwie zaczęłyśmy płakać. 
- Brakowało mi Ciebie. - wyznała Aria. 
- Mi Ciebie też. - odpowiedziałam. 
Aria niespodziewanie wstała. 
- Muszę Ci coś pokazać. 
Podeszła do biurka i wzięła telefon. Usiadła koło mnie. 
- Przeczytaj. - powiedziała i podała mi telefon. 
Wzięłam telefon i zaczęłam. Czytać. Pisał do niej Ashton. Nękał ja. Pragną sie z nią spotkać. Popatrzyłam na nią. Płakała. 
- Chce sie z nim spotkać. Pójdziesz ze mna?
Popatrzyłam na nią. Przecież właśnie tego pragnęłam. Zniszczę go. Juz nikogo nie skrzywdzi. 
- Kiedy? - zapytałam. 
Popatrzyła na mnie uważnie. Pewnie myśli, że chce go wrobić. Nie zrobię tego. Sama sie na nim zemszczę. 
- Dziś o północy. - powiedziała to tak cicho, że ledwie ja usłyszałam. 

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 18 *bonus mikołajkowy*

*Oczami Cole’a*
            Minęło już tyle dni odkąd ostatni raz ją widziałem. Była taka piękna. Taka nieskazitelna… Ale Oni musieli to zepsuć. To przez nich nie mogę się z nią teraz widywać. Napisałem jej tą cholerną wiadomość, ale teraz boję się, że Oni mogą jej coś zrobić. Jaki ja jestem głupi. Przecież jeżeli się z nią spotkam to ją dorwą.  Ktoś dotknął mojego ramienia.

- Cole? Wszystko w porządku? – zapytała Kayle.
- A jak myślisz? – zapytałem z nutką ironii w głosie.
- Ughr… Dobra nie ważne. Mam dobrą wiadomość. Misja Ashton’a się powiodła. Ale nie wiemy gdzie się teraz znajduję.
- Kogo zabił? – zapytałem.                   
- Yyy… jakąś dziewczynę. No pewno zabił przyjaciółkę Alexandry. Nie wiem jak miała na imię. - odpowiedziała. 
- Niech zgadnę. Sam miał wybrać ofiarę?
- Tak.
- Czyli nie wybrał Arii. Wiesz, że ona była najważniejsza. Wiesz, że on jej nie zabije. Wiesz o tym. Wszyscy wiemy. – powiedziałem.
- Spokojnie. Pisze do niej listy. Już za niedługo się spotkają. Wtedy ją porwiemy i przejdzie na naszą stronę… albo umrze.
- To, że on przeszedł nie znaczy, że i ona przejdzie na naszą stronę.
         Nie chciałem dalej z nią rozmawiać. Po prostu wstałem i odszedłem. Otworzyłem żelazne drzwi i  wyszedłem na zewnątrz. Odetchnąłem świeżym powietrzem. Zobaczyłem kogoś za pobliskim drzewem. Podszedłem bliżej. To był Ashton.
- Witaj. – powiedziałem.
         Odwrócił się zaskoczony.
- Jak mnie znalazłeś? Przecież… - popatrzył dookoła. – Ah, przyszedłem pod bazę. Musiało mi się zapomnieć.
         „Musiało mi się zapomnieć.” Serio? On mówił poważnie?! Czy on uważa mnie za idiotę?
- Myślisz o niej. – powiedziałem po chwili.
         Odwrócił się i próbował walnąć mnie w skroń ale zablokowałem jego atak i uderzyłem go w przedramię. Jęknął.
- Odwal się. – syknął.
- Nie podskakuj, szczylu. – warknąłem. – Nie myśl o Arii. Nie chcesz, żeby ją dorwali. Zostaw ją w spokoju. Dobrze Ci radzę.
- Ty będziesz mi radził?! Koleś, który chce mieć tylko dla siebie słyną Alex Evans? – zaśmiał się szyderczo. – Jesteś zerem. Ona zginie. Nie zdołasz jej ochronić. Bądź realistą, Cole. Bądź cholernym realistą.
         Popatrzyłem na niego jeszcze przez chwilę, po czym odszedłem bez słowa. Nie mam zamiaru rozmawiać z kimś tak płytkim.

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 17

Koszmar? A może rzeczywistość?
- Alex? – powiedział znajomy głos. – Alex, co się stało?
         To była Clary. Nie mogę uwierzyć, że widzi mnie w takim stanie.
- Luke… - wydusiłam w końcu.
         Obruszyła się niespokojnie.
- Co on Ci zrobił? – zapytała.
- Pocałował mnie…
         Gdy to powiedziałam, wydało mi się to takie dziecinne. Ktoś mnie pocałował, a ja płaczę i żalę się.
         Clary usiadła przy mnie i przytuliła mnie.
- Twój były? Czy się narzuca?
- Narzuca się. – opowiedziałam po dłuższej chwili.
- Unikaj go. Jeżeli jeszcze raz się do Ciebie zbliży i Cię tknie, to skopię mu dupę.
         Uśmiechnęłam się mimowolnie. Dobrze mieć taką osobę przy sobie. Pomogę jej w każdej sytuacji. Poświęcę za nią życie.
         Podniosła się z podłogi i podała mi rękę.
- Chodź. Poprawię Ci makijaż i idziemy na kolację.
         Po jakiś dziesięciu minutach znalazłyśmy się w jadalni. Teraz wszyscy stali w kolejce i wybierali rozmaite dania. Stanęłyśmy na końcu. W tłumie zobaczyłam Arię i Mike. Nadal nie widziałam Caro…
         Razem z Clary wybrałyśmy sobie miejsca na tyłach pomieszczenia.
- A ty? Masz chłopaka? – zapytałam po kilku minutach.
- Nie. Nie mam czasu na miłość. – uśmiechnęła się pod nosem. – Zresztą, to co teraz się dzieje nie wpływa dobrze na związki.
- Masz rację…
         Po kolacji sama wróciłam do pokoju, ponieważ Clary musiała jeszcze coś załatwić.
         Otworzyłam drzwi i zaświeciłam światło. Zauważyłam, że pod moimi stopami jest jakaś karteczka. Jest na niej napisane ”Wybacz mi, musiałem to zrobić. Chociaż ten jeden raz. ~ L”. Upuściłam papierek. Zamarłam. Jak on mógł tak robić…
         Usiadłam na łóżku i wzięłam telefon do ręki. Zauważyłam, że mam jakąś nieodebraną wiadomość… Mam dość wiadomości jak na razie. Odłożyłam telefon na szafeczkę. Położyłam się i zasnęłam.
***
         Jestem w lesie. Jest ponura noc, a księżyc jest dziś w pełni. Popatrzyłam na boki. Nikogo nie było widać, ale usłyszałam krzyk. Pobiegłam w jego stronę. Nadal nie zobaczyłam nikogo. Znowu krzyk. Przyśpieszyłam. Zobaczyłam łąkę, a na niej dwie ciemne postacie. Jedna leżała bezwładnie na ziemi, natomiast druga stała nad nią, coś trzymała w ręku... miecz. To był miecz, a z niego skapywała na ziemie krew ofiary. Wzbiłam się w powietrze i pofrunęłam w ich stronę. Będąc pod nimi zapikowałam ostro w dół. Teraz obydwie postacie znajdowały się przede mną. Przyjrzałam się lepiej osobie trzymającej miecz… To był… Ashton. O nie, nie, nie. To nie może być on… Przecież to nie on… Nie… Na pewno… Podeszłam bliżej, ale on zniknął. Uklękłam przy osobie, która chyba już była martwa… Miała za bardzo zmasakrowaną twarz, żebym mogła powiedzieć czy ją znam… Ale te ubrania. Gdzieś je widziałam… Nagle mnie olśniło… Caroline…
         Zaczęłam krzyczeć i płakać… Nie… nie… Ashton… Czy on ją zabił?! Czy on przeszedł na stronę zła?
         Obudziłam się, cała zlana potem.
- Alex? – powiedziała Clary.
- Już dobrze, to tylko zły sen… - powiedziałam.
- Mam złą wiadomość, nie chciałam Cię budzić. Chciałam poczekać do rana, ale skoro już się obudziłaś…
         Popatrzyłam na nią przerażona. Ale… to przecież tylko zły sen. Tylko zły sen. TYLKO… ZŁY… SEN…
- Twoja przyjaciółka… Caroline… Ona… Nie żyje. Znaleźli jej ciało dopiero dzisiaj. Musiała tam leżeć cały dzień… Przykro mi… Wiem jak to stracić kogoś…
         Nie skończyła, przerwałam jej.
- Nie wiesz jak to jest! Nie wiesz! – krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.
         Jak to możliwe… Przecież to był sen… To był tylko koszmar. Koszmar, który zamienił się w rzeczywistość. ”Zahamowałam” gwałtownie.
Cz… czy oni  wiedzą kto ją zabił? Jeżeli tak… Oby Aria nic nie wiedziała…
----------------------------------------------------------------------------------------------------
         Ta da! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :) A więc, jutro mikołajki. Skoro nie chcieliście się udzielać to mówi się trudno, zmieniłam trochę plan. Niespodzianka pojawi się jutro (w sobotę), wieczorkiem. Dziękuję za uwagę i do zobaczenia :>