Oczy anioła.

Oczy anioła.

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 21, Perspektywa Ashton'a.

         W chwili gdy ją ujrzałem myślałem, że to, iż zdradziłem boga nam nie przeszkodzi. Ale myliłem się. Ona jest po stronie Alex i tych snobów… Czy to znaczy, że mam schować moje uczucia do niej do kieszeni? Nie. Nie poddam się. Myślę, że jeżeli nie zabije nikogo w najbliższym czasie nikogo z jej bliskich to mi wybaczy… tak ona wybaczy. Zawsze wybaczała. Może nawet przejdzie na tą idealną stronę?
         Usłyszałem świst. Rozglądnąłem się, lecz jest za ciemno. Znowu to samo. Ktoś mnie śledzi, najprawdopodobniej to Lucyfer wysłał demony po mnie, aby wysłały mnie na kolejną odsiadkę i bicze…
         Przede mną ukazała się wreszcie jakaś postać, ale była… świetlista. To.. to nie możliwe. To nie może być…
- Witaj Ashton'ie King'u. – powiedział Archanioł.
- Czego chcesz? Którym z Archaniołów jesteś? – pytam wystraszony, ale próbuje tego nie okazać.
         Archanioł podszedł bliżej, okazał mi się w swej postaci. Już Go rozpoznaję. To Gabriel. Mój dawny przyjaciel. Pomógł mi gdy przyszedłem zagubiony do Nieba.
- Teraz wiesz kim jestem? – zapytał.
- Gabrielu… Chyba nie przyszedłeś.. Tak starego przyjaciela? – powoli zacząłem się wycofywać.
- Nie odchodź. Wiesz, że postąpiłeś źle. Kierowała Tobą żądza krwii i nienawiść. Nie możemy Ci tego odpuścić. – powiedział Gabrieli, wyciągnął rękę, a ja nie mogłem się ruszać. – Odejdziesz teraz z godnością. Wiem, że gdzieś w głębi serca jesteś dobry. Ale już za późno. Musisz odpokutować za to. – sięgnął po swój złoty miecz. – Masz jakieś ostatnie słowo?
- Miałem Cię za przyjaciela! – krzyknąłem przez łzy. – Teraz chcesz mnie zabić! Jak możesz! Wstydziłbyś się! Miej dla mnie litości! CHOLERA, BŁAGAM CIĘ!!
         Archanioł westchnął. Najwyraźniej analizował wszystko. Może jednak mi się uda? Uklęknąłem. Otworzyłem łzy z moich policzków i przełknąłem ślinę.
- Proszę… Nie chcę umierać znowu. Wiem, że źle postąpiłem, ale…
         Nie zdążyłem powiedzieć, ponieważ mi przerwał. Podniósł końcem miecza moją opuszczoną dotychczas głowę.
- Nikt nie chce umierać dwa razy. Caroline również nie chciała. Ale czy ją słuchałeś? Nie. Musisz odpokutować za swoje grzechy! – krzyknął doniośle i uniósł miecz.
- Do cholery jasnej! Nie chce umierać! – krzyknąłem i znowu poleciały mi łzy. Zamknąłem oczy i w myślach poprosiłem o pomoc Lucyfera. Usłyszałem syk w mojej głowie, odpowiedział mi ”Już dawno ich wysłałem”.
         W tej chwili usłyszałem znajome syki. To ten potwór, o którym mówili. Lewiatan i demony. Otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę, z której dochodziły ich odgłosy. Lewiatan szybował pomiędzy chmurami tak jak kiedyś w wodzie.
         Spojrzałem prosto w oczy Archanioła i uśmiechnąłem się łobuzersko.
- I co teraz zrobisz? – powiedziałem.
         Nie odpowiedział. Rozłożył skrzydła, poleciał i zaszarżował prosto na potwora i demony. Nie czekając na walkę odfrunąłem prosto do mojego domu. Piekła, złożyć jak najszybciej ofiarę mojemu Władcy.

         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz