Strażnik Niebios.
Obudziły mnie jakieś krzyki za oknem.
Spojrzałam na zegarek. Była trzecia rano. Chciałam wyjrzeć przez okno ale nie
mam okna od strony dochodzącego hałasu. Ubrałam się szybko i wyszłam przed
szkołę do źródła wrzasków. Zobaczyłam różne istoty przed budynkiem. Wszyscy
byli ubrani w czarne kolory, nie widziałam nikogo ze skrzydłami. To musieli być
zabójcy, może jeszcze kilka gatunków nadnaturalnych. Wszyscy krzyczeli ŚMIERĆ DOBRU!
ŚMIERĆ ANIOŁOM!
To było okropne. Nagle całe niebo stało
się czarne. Czyżby demony? Albo… Upadli. To byli obydwoje przedstawiciele zła.
Ja stałam i patrzyłam się jak się zbierają, aby nas zaatakować. Jakaś
dziewczyna wyskoczyła z tłumu i wyrwała się w moją stronę. W sekundę znalazła
się przy moim gardle. Nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nawet krzyknąć.
Obnażyła swoje białe kły i wgryzła się w moją szyję. Jedyne co zdążyłam
pomyśleć przed śmiercią to to, że nienawidzę wampirów.
***
Obudziłam
się cała zlana potem. To był tylko zły sen. Nic w tym złego. Przecież każdemu
śnią się koszmary.
Usiadłam
na łóżku. Rozglądnęłam się po pokoju. Aria spała, natomiast Caroline siedziała
przy biurku. Popatrzyłam na zegarek. Była piąta rano. Podeszłam cicho do Caro
żeby się przywitać i zapytać gdzie się wczoraj podziewała.
- Cześć. – powiedziałam szeptem.
Odwróciła
się szybko w moją stronę, zaskoczona.
- Oh, siemka. Nie strasz mnie! –
odpowiedziała.
- Gdzie Ty wczoraj się podziewałaś!?
- Emm, no wiesz… - spuściła wzrok. –
Musiałam się po coś udać do miasta.
- I nie wróciłaś na noc?!
- Przepraszam, mamo! – uśmiechnęła się.
Westchnęłam
i również się uśmiechnęłam.
- No dobra, a teraz drugie pytanie. Co
ty wyrabiasz o piątej rano?! Powinnaś się wyspać!
- Słucham muzyki. Nie mogłam usnąć.
- Czego słuchasz? – zapytałam pogodniej.
- The
Hanging Tree. Piękna piosenka. Może nie dla anioła,
ale…
- Mogę posłuchać? - przerwałam jej.
- No pewnie.
Podała
mi słuchawki. Już na początku piosenka wprawiała w stan kompletnego wzruszenia.
Po kilkunastu sekundach zabrzmiał głos dziewczyny. Miała przepiękny głos. Śpiewała
o tym, aby dziewczyna się powiesiła i dołączyła do swojego ukochanego. Słowa
były tak ułożone, że pewnie sama bym nie mogła się oprzeć pokusie. Po
jakiś dwóch minutach piosenka się skończyła. Czułam pustkę.
W
końcu szepnęłam do Caro.
- Coś cudownego.
- Wiem.
Ktoś zapukał do pokoju. Obydwie popatrzyłyśmy się na siebie. Próbowałam podejść do drzwi, ale ktoś mnie wyprzedził i wpadł do środka naszego pokoju. To był Strażnik, w Niebie dorośli nazywali ich tutores of Heaven. Całe jego ciało pokrywała złota zbroja, a jego skrzydła lśniły. Był wysoki i po rozmiarze zbroi widać było, że umięśniony, miał około dziewiętnaście lat.
- Zaczęło się. – powiedział głosem o niskim natężeniu.
- Co?! – krzyknęła Caro.
Obudziliśmy Arię, która teraz siedziała na łóżku wpatrując się w chłopaka, a raczej Strażnika.
- Panno Caroline West, zaczęła się wojna. – odpowiedział.
- Wo.. wojna? – zapytała niedowierzając Aria.
- Tak. Wysłaliśmy posiłki z Nieba do parku. Niestety nie wiemy nic o liczebności wroga. Prosiłbym więc abyście się ubrały i poszły ze mną do bunkra.
Wszystkie trzy zgodnie skinęłyśmy głowami.
- Poczekam przed drzwiami. Gdy będziecie gotowe po prostu otwórzcie drzwi. – powiedział i wyszedł.
Od razu rzuciłyśmy się w stronę szafy. Ja ubrałam się w moje ulubione ubranie, czyli ciemnoniebieski T-Shirt z napisem ”Hope”, czarne rurki i czarne glany. Dziewczyny ubrały się również w rurki i T-Shirt’y, ale jako buty ubrały trampki.
Gdy wszystkie się zebrałyśmy, ruszyłam w stronę drzwi. Otworzyłam je. Strażnik tak jak mówił czekał na nas.
- Tak w ogóle to jestem Raffie. – uśmiechnął się do mnie.
Wszyscy szybko poszliśmy w stronę schodów. Nikt się już nie odzywał.
Dumna z ciebie jestem...spisałaś się. Piękny rozdział który jest dłuższy od ostatniego. Pozdrawiam i pisz dalej.
OdpowiedzUsuńMia <3
Cudowne !
OdpowiedzUsuń