Bunkier.
-
Jesteśmy na miejscu. – powiedział Strażnik Niebios. Dopiero teraz zauważyłam
jego francuski akcent.
Staliśmy przed dużymi, metalowymi
drzwiami. Raffie otworzył je i weszliśmy do środka. Pokój do którego weszliśmy był
najwyraźniej pomieszczeniem głównym. Ściany miały jasno-niebieski odcień. Był
wypełniony aniołami. Każdy biegał z pokoju do pokoju. Nic dziwnego, w końcu rozpoczęła
się wojna… Ehh…
-
Zaprowadzić Cię do Twojego pokoju? – zapytał Raffie.
-
Umm, dobrze. Prowadź. – uśmiechnęłam się nieśmiało.
Aria i Caroline poszły w inną stronę ze
”swoimi” Strażnikami. Wszyscy byli podenerwowani. Nikt nie zwracał na innych
uwagi. Ktoś na mnie wpadł.
-
Przepraszam. – powiedział w roztargnieniu.
-
Nic się nie stało. – patrzyłam jak odchodzi szybkim tempem.
Po kilku minutach stanęliśmy
przed drzwiami. To była winda.
-
Twój pokój znajduje się na 8 piętrze. Pomieszczenie numer 24. – powiedział i
mnie zostawił.
Weszłam do windy. Kliknęłam guzik z
numerem osiem. Winda powoli przesuwała się w górę. Po kilku minutach byłam na
ósmym piętrze. Na korytarzy o dziwo nie spotkałam nikogo. Po lewej stronie
pomieszczenia miały numery nieparzyste, natomiast po drugiej numery parzyste.
Znalazłam pokój 24. Powoli sięgnęłam po klamkę i otworzyłam drzwi. W środku
znajdowały dwa łóżka, aczkolwiek nie zauważyłam nikogo innego oprócz mnie. Pokój
był w szarym kolorze, meble były białe, natomiast podłoga była
najprawdopodobniej z metalu.
Usiadłam na jednym z łóżek i zdjęłam
buty. Ułożyłam się do snu.
-
EJ! NIE ŚPIJ! – ktoś krzyknął.
Usiadłam na łóżku i popatrzyłam się na tę
osobę. To była dziewczyna. Patrzyła się na mnie z zainteresowaniem. Miała
piękne szare oczy, jej włosy miały odcień jasnego brązu. Była ubrana w jeansy i
bordowy T-shirt.
-
Kim jesteś? – zapytałam z zaskoczeniem.
-
Nazywam się Clary Bell. – podała mi rękę. – Jestem twoją współlokatorką.
-
Dlaczego wcześniej Cię nie widziałam w szkole? – zapytałam.
-
Ohh, ponieważ ja już rok temu ją skończyłam. – uśmiechnęła się życzliwie.
-
A. Czyli ”zaawansowana” anielica? – uśmiechnęłam się.
-
Ależ oczywiście.
Roześmiałyśmy się obie.
-
Ojej, przepraszam. Nie przedstawiłam się…
-
Nic nie szkodzi. Wiem kim jesteś. Słynna Alexandra Evans.
-
Wow, aż tak jestem znana?
-
Tak. – uśmiechnęła się. – Poniekąd jest to złe. Każdy nadnaturalny o Tobie mówi…
No wiesz. Potomkini wszechmocnej Sonii. Uwierz to jest coś.
Westchnęłam.
-
Myślę, że powinnyśmy się zbierać. – powiedziała Clary.
-
Zbierać? Gdzie?
-
Nie wiesz nic o tym? Mamy dziś spotkanie strategiczne. Za chwilę się zacznie
więc chodź.
Weszłyśmy do jednego z pokoi na trzecim
piętrze. Była to sala konferencyjna. Na środku stał owalny stół. Ze znajomych
osób zauważyłam Arię, Raffiego, Mike, Luke i jeszcze pare osób ze szkoły.
Ciekawe gdzie Caro… Pośrodku siedział pan White z jakimś innym mężczyzną.
Usiadłyśmy z Clary obok siebie. Wtedy pan White zaczął.
-
Witajcie. – powiedział energicznie, a zarazem ze smutkiem. – Chciałbym Wam
powiedzieć, że związku z wojną musicie nam pomagać. Wiem, że nie każdy jest
zbytnio doświadczony. – przy tych słowach popatrzył na mnie. – Ale myślę, że
sobie poradzicie. Jutro zostanie wywieszona lista grup, które będą musiały
robić przez tydzień. Grupy będą 4 osobowe. Nie rozdzielacie się. Nigdy. To by
było na tyle… ah! Zapomniałbym! Nasze spotkania będą odbywały się co tydzień o
tej samej godzinie. A teraz Was żegnam.
Wszyscy wyszli. Udało mi się złapać
Arię przy windzie.
-
Poczekaj! – zawołałam.
Odwróciła się.
-
Co? –zapytała.
-
Jak się czujesz? – zapytałam ze współczuciem.
-
Wszystko w porządku.
-
Dlaczego nie było Caroline?
-
Ponieważ tylko zaawansowani mogą w tym uczestniczyć… - powiedziała i się
odwróciła.
Poczekałam aż pójdzie. Skoro nie ma
ochoty rozmawiać to nie ma sensu się narzucać. Pojadę za kilka minut. Ktoś za
mną krzyknął moje imię.
-
Alex! – krzyknął biegnący Luke. – Jak się cieszę, że jesteś.
Podbiegł do mnie i przytulił.
-
Yyy, Luke?
-
Przepraszam… po prostu.. martwiłem się o Ciebie. – popatrzyliśmy sobie w oczy.
Pocałował mnie, ale po chwili odsunął
się.
-
Przepraszam… - zaczął, ale ja mu przerwałam.
-
Luke, nie powinieneś mnie całować. Nigdy. Pamiętaj o tym. – powiedziałam i
weszłam do windy, która akurat wróciła. – Nawet nie próbuj tu wejść.
O jejciu :o On Ją pocałował :o
OdpowiedzUsuńouuu <3
OdpowiedzUsuńpocałunek na miarę diabła :P Fajny rozdział, choć dość krótki...świetna tematyka!
OdpowiedzUsuń