Oczy anioła.

Oczy anioła.

sobota, 8 listopada 2014

Rozdział 13

Cześć,
na początku chciałabym bardzo przeprosić, że rozdział nie pojawił się wczoraj. Bardzo przepraszam i oto ukazał się już 13 rozdział. Miłego czytania. :)
--------------------------------------------
Jak rozpoczęłam wojnę.
- Skąd masz mój numer?- zapytałam Cole’a.
-Jaki numer? O czym mówisz? – zdziwił się.
- Mój numer telefonu… To nie Ty do mnie dziś napisałeś?
- Przykro mi ale to nie ja…
- A więc kto. – zamyśliłam się na chwilę.
- Myślę, że może to Luke.
- Oh, niee. Pewnie masz rację.
         Jednakże nie musiałam długo się zastanawiać. Usłyszałam jak z mojej kieszeni wydobywa się cichy pomruk. Dostałam esemesa. Sięgnęłam powoli ku kieszeni. Wyciągnęłam czarną elektroniczną zabawkę z klawiaturą. Ociągając się odblokowałam telefon. W wiadomości było napisane ”No dobrze. Nie przyszłaś na spotkanie. Nie mam Ci tego za złe, ponieważ może właśnie robisz coś ważnego. Do zobaczenia kiedy indziej. Josh.” Jak to. Czyli to Josh chciał się ze mną spotkać? Przecież… Przecież on ma cieplutką i bezpieczną posadkę w Niebie. Pytanie, dlaczego tutaj przyleciał?
- Cole… przepraszam. Muszę już iść.
- Dobrze. Cześć.
- Pa. – odpowiedziałam.
         Nie zwlekałam ani chwili pobiegłam jak najszybciej do głównego miejsca w parku. Może go jeszcze znajdę. Może… Może… Zauważam jakiegoś blondyna. Niestety okazało się, że to nie Josh. Rozczarowana wbiłam się w powietrze i poszybowałam nad miastem. Zatrzymałam się na jakiejś ławce. Schowałam skrzydła, ponieważ nie wiadomo kto się tutaj kręci.
         Siedziałam i patrzyłam na wszystkich przechodniów. Marzyłam, aby być jedną z nich. Być z rodziną. Mieć normalne życie. Ale to wszystko moja wina. Nikt inny nie zawinił tylko ja. Nagle zauważam blondynkę, wyższą ode mnie o kilka centymetrów. Jest ubrana bardzo wyrafinowanie, jeżeli można to tak nazwać. Ma szare oczy… Przypomina mi… Przypomina mi Ann. Mimowolnie zaczepiam ją.
- Przepraszam. – mówię, a ona na mnie patrzy. – Która godzina?
         Również się zagapiła. Ale szybko się opanowała i popatrzyła na zegarek na lewej ręce.
- Jest piętnasta. Ymm, czy my się przypadkiem nie znamy? – zapytała.
         Roześmiałam się.
- Ohh, nie. Na pewno nie. – wydaję mi się, że powinnam udawać, że jej nie znam. – Może kiedyś też panią zaczepiłam i zapytałam o godzinę?
         Uśmiechnęła się.
- Pewnie tak. – powiedziała i przygryzła wargę.
- No cóż, dziękuję za udzielenie mi informacji. – powiedziałam.
- Proszę. – powiedziała i odeszła.
         Znowu usiadłam na ławce, lecz teraz miałam towarzysza. Oczywiście był to… wróg.
- Ah, witaj panno Evans! – powiedział Carter. – Jakże piękny dzień mamy, nieprawdaż?
- Czego pan ode mnie chce? – zapytałam. – Nie chcę narażać tych niewinnych ludzi.
- Oh! Ależ oczywiście. Mam dla Ciebie propozycję. – uśmiechnął się. – My mamy coś, a raczej kogoś… kogo na pewno chcecie odzyskać. A zwłaszcza Twoja jakże urocza koleżanka!
         Nienawidzę go. Przez sekundę rozpatrzałam opcję skopania mu tyłka… ale jednak odrzuciłam tą opcję.
- A więc Wy odzyskacie chłopaka, a my… - przerwał.
- A Wy co?! – zapytałam.
- A my dostaniemy waszą szkołę. – zaproponował.
- Powiem krótko. Nie mi dane jest decydowanie za wszystkich… Jeżeli chcesz możesz umówić się z dyrektorem na rozmowę i się dogadać.
- Tyle, że to Ty tutaj jesteś najważniejsza i to Ty decydujesz za nich. – odpowiedział.
- Skoro tak to decyduję się na to aby nie rozmawiać z Tobą. – powiedziałam i wstałam.
         Złapał mnie za ramię.
- Posłuchaj, jeżeli teraz nie zgodzisz się na ugodę to wkroczymy jutro na wasz teren. – powiedział złowrogim tonem.
- Myślisz, że mnie przestraszysz? – uśmiechnęłam się.

         Nie czekałam na odpowiedź. Zamknęłam oczy i poczułam jak z moich dłoni buchają małe iskierki. Pomyślałam o sztylecie i otworzyłam oczy. Właśnie trzymałam sztylet w prawej ręce. Uderzyłam nim z całej siły w lewe ramię Cartera. Zatoczył się do tyłu i wydał z siebie przeraźliwy jęk. Nie czekając na dalsze wydarzenia pobiegłam w stronę tłumu ludzi. Udało mi się tylko usłyszeć jak wykrzykuje czyjeś imiona. Pewnie byli tu cały czas i nas obserwowali, ale nie zareagowali szybko. Teraz muszę ostrzec szkołę. Jesteśmy w niebezpieczeństwie. 

4 komentarze:

  1. Hejka! Przed chwilą przeczytałam Twój blog i musze przyznać że robi wrażenie. Aż żałuje że jest niedziela..... Czekam na ciągdalszy :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisany rozdział z zainteresowaniem czekam na kolejny...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! Rozdział już się tworzy, oczywiście będzie w piątek :)

      Usuń