Oczy anioła.

Oczy anioła.

wtorek, 7 października 2014

Rozdział 7

Ognisko.
         Już jest 18.00 a ja nadal stoję przed lustrem. Nie mam pojęcia w co się ubrać. Zapytam Arii, o ile mi odpowie.
- Aria? - mówię.
- Tak? Oh, nie masz czego włożyć? Weź tą skórzaną miniówkę, obcisły top i buty na obcasie. – powiedziała bez zastanowienia.
- Skąd wiedziałaś, że chce się o to zapytać?! – dziwię się.
- Ee… bo wiesz, o co możesz mnie pytać o tej porze? Ubieraj się i maluj. Mniej gadania więcej robienia. Już się spóźniłaś!
         Szybko wybrałam rzeczy z szafy i pomalowałam się. Przed wyjściem nakarmiłam Lunę. W ogóle nie mam dla niej czasu. Ale myślę, że jej to nie przeszkadza. Śpi do południa i niczym się nie przejmuję. Rozleniwiłam ją. Stojąc przy drzwiach, zauważyłam, że Aria siedzi ciągle w tym samym miejscu.
- Nie idziesz? – zapytałam.
- Przepraszam Cię, ale boli mnie głowa. Nie dam rady. Ale na ognisku będzie Caroline, Mike i… Luke. – gdy wymieniła jego imię uśmiechnęła się do mnie.
- Noo doobra. Ten jeden raz Ci odpuszczę. Powiedzieć Ash’owi żeby przyszedł do Ciebie? – zapytałam z troską.
- Niee. Chcę być sama. Idź już, pa.
- Pa. – powiedziałam i wyszłam.
         Na parterze zauważyłam Caro i Mike. Caroline była ubrana w niebieską sukienkę na ramiączka, natomiast Mike w brązową koszulkę i dżinsy. Podeszłam do nich.
- Hej, nie idziecie? – zapytałam zdziwiona.
- Oh, jesteś! Czekaliśmy na Ciebie. – powiedziała radośnie.
- No to chodźmy. – powiedział Mike.
         Poszliśmy we trójkę. Idąc nie zauważyłam Luke’a. To dobrze. Po tym co stało się na Sali nie chcę mieć z nim chwilowo kontaktu.
***
         Impreza przy ognisku się coraz bardziej rozkręcała. Ale teraz przyszedł dyrektor razem z pięcioma osobami. Pewnie to upadli, bo gdy inni ich zauważyli przestali tańczyć. Jak dla mnie nie wyglądają źle. Każdy z nich jest podobnie ubrany. Oprócz jednego chłopaka. Ma czarne, niedługie włosy i chyba czarne oczy nie mogę dokładnie zobaczyć z tej odległości. Jest ubrany w niebieską koszulę i czarne dżinsy. Podsumowując, jest przystojny. Nawet bardzo.
- Alex… - zaczyna Caro. – To jest, Cole. Nie patrz się tak na niego.
- Niby jak?! – mówię zdezorientowana.
- Jakby był najprzystojniejszym chłopakiem na świecie.
- Bo jest. – ups, wyrwało mi się.
- Alex! – zaczęła mówić troszkę głośniej.
- Ciii. – uciszyłam ją. – Pan White będzie mówił.
- Witajcie moi drodzy! – powiedział. – Dziś będziecie bawić się wraz z waszymi kolegami. Oto oni. Cole, który jest u nas bardzo sławny. America, Tobias, Derek i Kylie. Ja już muszę się z wami pożegnać. Do widzenia. – powiedział i poszedł do szkoły.
         Inni zaczęli znowu tańczyć. Zauważyłam, że jeżeli ktoś miał swoją drugą połówkę to nie odstępował jej na krok. Dziwne. Usiadłam na ławce i patrzyłam w niebo. Kątem oka zauważyłam jakiś ruch. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że usiadło koło mnie… Cole.
- Witaj. – powiedział. – Alex, prawda?
- Tak. – odpowiedziałam. Patrzyłam się wszędzie tylko nie na niego. Nie chce żadnego innego incydentu z wizją. – Skąd wiesz jak mam na imię?
- Cały świat nadnaturalnych o Tobie wie. – przysunął się o kilka centymetrów. – Czy aby na pewno jesteś aniołem? No wiesz, nie patrzysz mi się w oczy i ubierasz się na czarno…
- Tutaj większość osób ubiera się na czarno. Muszę iść.
- Zaczekaj! Zatańczymy? - krzyknął za mną.
         Odwróciłam się.

- Na dowód, że jestem aniołem powiem, że zgodzę się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz