Ognisko.
Już jest
18.00 a ja nadal stoję przed lustrem. Nie mam pojęcia w co się ubrać. Zapytam
Arii, o ile mi odpowie.
- Aria? - mówię.
- Tak? Oh, nie masz czego włożyć? Weź tą skórzaną miniówkę,
obcisły top i buty na obcasie. – powiedziała bez zastanowienia.
- Skąd wiedziałaś, że chce się o to zapytać?! – dziwię się.
- Ee… bo wiesz, o co możesz mnie pytać o tej porze? Ubieraj
się i maluj. Mniej gadania więcej robienia. Już się spóźniłaś!
Szybko
wybrałam rzeczy z szafy i pomalowałam się. Przed wyjściem nakarmiłam Lunę. W
ogóle nie mam dla niej czasu. Ale myślę, że jej to nie przeszkadza. Śpi do
południa i niczym się nie przejmuję. Rozleniwiłam ją. Stojąc przy drzwiach,
zauważyłam, że Aria siedzi ciągle w tym samym miejscu.
- Nie idziesz? – zapytałam.
- Przepraszam Cię, ale boli mnie głowa. Nie dam rady. Ale
na ognisku będzie Caroline, Mike i… Luke. – gdy wymieniła jego imię uśmiechnęła
się do mnie.
- Noo doobra. Ten jeden raz Ci odpuszczę. Powiedzieć Ash’owi
żeby przyszedł do Ciebie? – zapytałam z troską.
- Niee. Chcę być sama. Idź już, pa.
- Pa. – powiedziałam i wyszłam.
Na parterze
zauważyłam Caro i Mike. Caroline była ubrana w niebieską sukienkę na ramiączka,
natomiast Mike w brązową koszulkę i dżinsy. Podeszłam do nich.
- Hej, nie idziecie? – zapytałam zdziwiona.
- Oh, jesteś! Czekaliśmy na Ciebie. – powiedziała radośnie.
- No to chodźmy. – powiedział Mike.
Poszliśmy we
trójkę. Idąc nie zauważyłam Luke’a. To dobrze. Po tym co stało się na Sali nie
chcę mieć z nim chwilowo kontaktu.
***
Impreza przy
ognisku się coraz bardziej rozkręcała. Ale teraz przyszedł dyrektor razem z
pięcioma osobami. Pewnie to upadli, bo gdy inni ich zauważyli przestali
tańczyć. Jak dla mnie nie wyglądają źle. Każdy z nich jest podobnie ubrany.
Oprócz jednego chłopaka. Ma czarne, niedługie włosy i chyba czarne oczy nie
mogę dokładnie zobaczyć z tej odległości. Jest ubrany w niebieską koszulę i
czarne dżinsy. Podsumowując, jest przystojny. Nawet bardzo.
- Alex… - zaczyna Caro. – To jest, Cole. Nie patrz się tak
na niego.
- Niby jak?! – mówię zdezorientowana.
- Jakby był najprzystojniejszym chłopakiem na świecie.
- Bo jest. – ups, wyrwało mi się.
- Alex! – zaczęła mówić troszkę głośniej.
- Ciii. – uciszyłam ją. – Pan White będzie mówił.
- Witajcie moi drodzy! – powiedział. – Dziś będziecie bawić
się wraz z waszymi kolegami. Oto oni. Cole, który jest u nas bardzo sławny.
America, Tobias, Derek i Kylie. Ja już muszę się z wami pożegnać. Do widzenia. –
powiedział i poszedł do szkoły.
Inni zaczęli
znowu tańczyć. Zauważyłam, że jeżeli ktoś miał swoją drugą połówkę to nie odstępował
jej na krok. Dziwne. Usiadłam na ławce i patrzyłam w niebo. Kątem oka zauważyłam
jakiś ruch. Rozglądnęłam się i zauważyłam, że usiadło koło mnie… Cole.
- Witaj. – powiedział. – Alex, prawda?
- Tak. – odpowiedziałam. Patrzyłam się wszędzie tylko nie
na niego. Nie chce żadnego innego incydentu z wizją. – Skąd wiesz jak mam na
imię?
- Cały świat nadnaturalnych o Tobie wie. – przysunął się o
kilka centymetrów. – Czy aby na pewno jesteś aniołem? No wiesz, nie patrzysz mi
się w oczy i ubierasz się na czarno…
- Tutaj większość osób ubiera się na czarno. Muszę iść.
- Zaczekaj! Zatańczymy? - krzyknął za mną.
Odwróciłam
się.
- Na dowód, że jestem aniołem powiem, że zgodzę się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz